wtorek, 6 maja 2014

Przeprowadzam się tutaj, ten blog stał się symbolem prokrastynacji, więc postanowiłam się od niego odciąć i poprawić swoje zachowanie, pod inną nazwą. Zapraszam!

Guys, I'm moving somewhere else. I'm not planning to write posts in english now but you can still follow my outfits (trying to post something everyday) on my tumblr:

love you xx

piątek, 4 kwietnia 2014



Witam, w ten wspaniale zapowiadający się, wyczekiwany przeze mnie od poniedziałku weekend.
Ostatnio nie mogę znaleźć nawet chwili, żeby usiąść i na spokojnie sformułować sensowną wypowiedź pisemną. Nie wiem, gdzie leży przyczyna, ale zgaduję, że życie towarzyskie zabiera mi całkiem sporą część wolnego czasu. Dlatego zdjęcia ostatniego lookbook'a wstawiam z tygodniowym opóźnieniem.
W ramach obrony, powiem, że mam ogromną przyjemność pracować nad czymś ciekawym i liczę, że wynik tej pracy okaże się bardzo satysfakcjonujący. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła powiedzieć na ten temat coś więcej.
Pogoda w zeszłą niedzielę była niesamowita, co prawdopodobnie wpłynęło znacznie na mój humor tego dnia. Czas spędziłam bardzo miło, wypełniając go kilkoma (nie zawsze spodziewanymi) spotkaniami. Nawet fakt, że podczas robienia zdjęć popsułam buty i musiałam wracać do domu autobusem na bosaka wydaje się całkiem nieszkodliwy. Pomijając przeziębienie, którego się nabawiłam...

Mam kilka pomysłów na posty, może któryś zrealizuję, haha. A już jutro koncert Yung Lean'a w Warszawie! Kto jeszcze nie wie o kogo chodzi - koniecznie musi sprawdzić go na YT. Jednak jako artysta dosyć... ekscentryczny, nie każdemu przypadnie do gustu.


Hello on this 'gonna be amazing' weekend that I've been waiting for since Monday.
Well, I couldn't even find a moment to put some effort in writing any piece of text that makes sense. I have no idea what can be a reason but I guess social life makes me kind of busy recently. That's why I'm a week late posting these lookbook photos.
To defend myself I can tell you guys, I'm working on some kind of project that may have some very interesting results. I hope I will be able to write more about it soon.
Last Sunday was so perfect, the weather was amazing and I think it influenced my mood a lot. I had a great time filled with few (not always planned) lovely meetings. Even the fact I broke my shoes while taking photos and I had to go back home (by bus) barefoot didn't seem so tragic. Skipping the thing that I caught a cold because of that...

I have some ideas for post, maybe I will use any of them haha. And tommorow I'm going to Yung Lean concert in Warsaw! Those who don't know him should definitely check out his music on YT. But since he's kind of eccentric artist, so not everyone would like him.






poniedziałek, 24 marca 2014






hej hej hej.
Jestem beznadziejną blogerką (chociaż myślę, że to kwestia motywacji). Nowy post już niedługo, obiecuję! W ramach oczekiwania zapraszam na Instagram, LookBook i Snapchat (@zuzaok).

hey hey hey.
I suck at blogging (I think it's all about motivation though). I promise to post something new very soon! For now I can only tell you guys to check out my Instagram, LookBook and Snapchat me if you want (@zuzaok)











sobota, 1 marca 2014


Wróciłam z Londynu! Co prawda, już kilka dni temu, ale nie narzekałam na nadmiar wolnego czasu (a podobno mam ferie...). Lepiej późno, niż wcale, dodaję kilka zdjęć. Tegoroczny wyjazd różnił się nieco od poprzedniego. Przede wszystkim dlatego, że nie była to zorganizowana wycieczka i przyznaję się, że wybrałam się raczej na zakupy, jako, że 'najważniejsze miejsca' zwiedziłam za pierwszym razem.
Londyn zawsze był moim marzeniem, które zaspokojone, utraciło całkowicie swoje znaczenie. Myślę, że plan zwiedzenia innego miejsca równie by mnie ucieszył, chciałam odpocząć chwilę od Warszawy, którą oczywiście uwielbiam, ale co za dużo to niezdrowo. Jednak atmosfera panująca w stolicy Wielkiej Brytanii zafascynowała mnie na nowo. Nie chodzi o samo miasto, mimo, że architektura również mnie urzekła. Najważniejszym czynnikiem są niesamowicie mili i otwarci ludzie. Przez kilka dni na tyle mnie przyzwyczaili do takiego traktowania, że dzień po powrocie do Warszawy przeżyłam szokujące zderzenie z rzeczywistością podczas konfrontacji z pewną 'przesympatyczną' pracownicą supermarketu. Zabawne, jaką różnice stanowi jeden uśmiech, prawda?
Wizyta w Londynie jest niesamowitym doświadczeniem na pewno z powodu ilości kultur, które przeplatają się i łączą w całym mieście. Łatwość asymilacji powoduje na pewno język - bardzo powszechny prawie wszędzie na świecie. Myślę, że nie jest to moja ostatnia wycieczka w tamtym kierunku, jestem przekonana, że pominęłam wiele wartych uwagi miejsc. Nie martwi mnie to szczególnie, a jedynie daje powód do kolejnego wyjazdu.
Zdjęć nie jest dużo (wada posiadania iPhona). Starałam się uchwycić najciekawsze obrazki mijane na ulicach. Wszystko, czego nie ma tutaj znajdzie się na moim instagramie ( @zuzaok ), na bieżąco prowadziłam fotorelację, aktualizowaną, gdy tylko udało mi się złapać wifi. 
Zrobiłam też planowane zakupy, o których chętnie opowiem. Generalnie myślę nad drugim postem z Londynu, zobaczymy.

I'm back from London! Well, I've been back for few days already but I didn't have enough time to write anything here (winter break you said...). Better late than never I'm posting some pics now. This trip was slightly different than the previous one. The main reason is - it wan't a school trip and I'd rather wished for some nice shopping because I've already seen all those 'famous places'.
London has always been a destination from my dreams but when I've visited it once it was enough for me. I think I'd be comparably excited if planning to go somewhere else. I wished to have some rest from my beloved Warsaw. However after spending few days in UK i fell back in love with its capital city. And it's not just the city although I liked the architecture as well. The atmosphere is amazing! All those lovely, open people asking where I am from and smiling a lot. I had got so used to it that when I was back in Poland and talked to that 'very helpful' employee in grocery shop I was shocked! Polish reality, yay... It's so funny how one smile changes everything, isn't it?
When you go to London you feel like diving in a milkshake made from every possible culture in the world. That's incredible! I guess the language (quite popular almost everywhere) makes all these people fit in so easily. Well, I'm sure it's not my last trip to this city, as I'm sure I haven't seen all the places that are worth to see. It doesn't make me sad though - it's the reason for another travel!
I don't post a lot of photos (blaming an iPhone). I've tried to snap the most interesting things I've noticed on the streets. Every missing pics you can find on my instagram ( @zuzaok ) that I've been updating everytime I found any wifi connection.
I've done shopping I'd planned soo If you are curious let me know right. I will maybe write another post about this trip. We will see.  






















sobota, 15 lutego 2014


Chyba słaba ze mnie blogerka :c
Nie będę się tłumaczyć, bo tylko winny się tłumaczy, a ja bardzo się staram udawać, że winna nie jestem. Powiem tylko, że pożyczyłam aparat, więc paskudną jakość zdjęć w tym poście zawdzięczam kamerce w telefonie. Oczywiście nie narzekam, ale spójrzmy prawdzie w oczy.
Przez ostatni miesiąc całkiem sporo się działo, odwiedziłam kilka ciekawych miejsc, poznałam kilku ciekawych ludzi. Szkoła nie dawała o sobie zapomnieć, na szczęście - od wczoraj mam długo wyczekiwane ferie. Poza tym dowiedziałam się, że z powodów zdrowotnych mój semestr zakończy się półtora miesiąca wcześniej niż powinien, co oznacza sporą kumulację materiału. Uważam jednak, że każdy może mi zazdrościć niesamowitych ludzi, którymi się otaczam i którzy bez wątpienia będą mnie wspierać, a nawet robią to już teraz.
Mogę śmiało uznać tegoroczne walentynki za najlepsze w moim krótkim, siedemnastoipółletnim życiu. Jestem zdania, że nie można wymyślić sobie 'scenariusza idealnej randki'. Przynajmniej w moim wypadku takie rzeczy nie zdają egzaminu. Okazuje się, że spontaniczna wyprawa autobusem w poszukiwaniu PUSZKI ARIZONY, średniej jakości chińskie jedzenie w styropianowych pudełkach i dużo rozmów o wszystkim stają się drogą do pełni szczęścia.
Chyba przyszłam powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwą osobą.
( i podrzucić autoreklamę, bo dodałam nowy look na lookboku)

I'm not a good blogger, I guess.
I'm not gonna excuse myself because he who excuses himself accuses himself and I'm still gonna pretend I'm not guilty. The only thing I can say is that I lend my camera to one of my friends and all the bad quality photos posted here were taken with my iPhone. I'm not complaining of course, but let's be honest.
Quite a lot of things have happened during last month, I've visited some interesting places and I've met some interesting people. School hasn't let me forgot about itself. Luckily I've been having a winter break since yesterday. I've been waiting for it for so long...Another thing is I heard that my school year is going to be finished a month and a half earlier than it was supposed to what is caused by my health stuff (I'd rather say - lack of health). That means I'm gonna have the same amount of work, but less time and it may be hard to deal with. However I think I'm the luckiest in the world having so many amazing people around me and I know they will support me - they already do!
I can honestly say that Valentines Day this year was the best in my seventeen-and-a-half-years-old life. I think you can'tjust made up a 'perfect Vdays schedule'  and just follow it. At least in my case it doesn't work at all. It came out that impulsive bus trip to find a can of ARIZONA, average quality chinese food and long talks about anything may be an amazing way to the pure happiness.
I think I just came here to say I'm an extremely happy person.
( and spam a bit with my new lookbook post)  








sobota, 11 stycznia 2014


Witam w nowym roku c:
Zabawne, przez przerwę świąteczną nie było mnie tu ani razu. Szczerze mówiąc, nie miałam co pokazywać. Lenistwo wygrało z kreatywnością i ambicjami. Pod choinką znalazłam całą tonę kosmetyków (czyżby jakaś sugestia?), słodycze i... nowy komputer, bo mój poprzedni laptop powoli kończył swój żywot, by całkiem zbuntować się dzień po Wigilii. Zapewne obraził się, że został zastąpiony. Sylwestrowy outfit był na tyle prosty, że ciężko jest się o nim wypowiadać. Czarna sukienka znaleziona parę godzin przed wyjściem, na wyprzedażach w H&M, do czarnych rajstop i czarnej marynarki oraz równie czarnych botków na koturnie. Allblackeverything w stu procentach. Wykorzystałam prezenty, do zrobienia 'wieczorowego' makijażu, z którego byłam całkiem dumna i wyszłam z domu, witać rok 2014.
Po dwóch tygodniach zdecydowałam się wrócić w końcu na lookbooka i pokazać lumpeksową, przydługą marynarkę. Kupiłam ją dwa miesiące temu, będąc pod ogromnym wrażeniem wzoru ze złotej nitki. Przekonanie się do kroju i znalezienie innych, pasujących elementów zajęło mi trochę czasu, ale ostatecznie odnotowałam sukces (przynajmniej według mojej skromnej osoby). Wystarczyły dwie agrafki i podwinięcie rękawów.
Nie opowiem o postanowieniach noworocznych, bo nie są szczególnie interesujące, Mam nadzieję, że to będzie dobry rok i czuję, że może być lepszy, niż bym oczekiwała. Zaczyna się bardzo pozytywnie.

Hello in 2014!
Funny how I haven't been here for the whole Christmas break. To be honest, I had nothing to show. Laziness has won with creativity and ambitions. Under the Christmas tree I found tons of make up stuff (seems to be a kind of suggestion?), candies and... a new laptop cause the old one had been doing worse and worse to eventually pass out a day after Christmas Eve. It probably felt bad because of being replaced.  My New Year's Eve outfit was too simple to actually talk about it. A black dress I found on sale in H&M, few hours before going out, with black tights, black blazer and also black wedges. Allblackeverything 100%. I used my gifts to put make up on and I went to welcome 2014.
After two weeks i finally decided to appear back on lookbook and show my thrift shopped, abit too long blazer. I bought it two months ago, because I loved the design made with golden thread. It took me some time to get used to the way its sewed and find other matching clothes, but in the end I can say I succeed. Two safety pins and rolling up the sleeves were enough. Simple as that.
I'm not gonna write here about my New Year's resolutions, cause they are nothing much. I hope 2014 is going to be good and I feel it may even be better than I expect it to be. Well it begins in a positive way!



poniedziałek, 23 grudnia 2013

 
Cieszę się niezmiernie, że w tym roku mogłyśmy kontynuować tradycję pieczenia świątecznych ciastek. Spotkanie się w składzie takim jak dzisiaj, jest w roku szkolnym prawie niemożliwe, dlatego cały dzień spędzony razem, na łączeniu składników, odklejaniu zbyt lepkiego ciasta od wałka i obsypywaniu gotowych ciasteczek nadmiernymi ilościami cukru farbowanego na różowo, sprawia mi jakąś dziwną przyjemność.
Wigilia dopiero jutro, ale z oczywistych powodów, z niektórymi zdążyłam już powymieniać się prezentami. Moi znajomi postanowili wzbogacić moją kolekcję książek (która już nie jest w stanie zmieścić się na regale). Dostałam "Contemporary Architecture'  - niesamowicie ciekawy album z bardzo efektownymi, nowoczesnymi budynkami z różnych stron świata oraz 'Za kogo ty się uważasz?' - autorstwa Alice Munro, laureatki literackiej nagrody Nobla. Oprócz tego, mój kreatywny chłopak postanowił zasugerować mi, że powinnam poświęcić więcej uwagi moim zębom. Taak, szczoteczka do zębów z JEGO ZDJĘCIEM zdecydowanie wygrywa konkurs na pomysłowy prezent 2013. Może brzmi dosyć kontrowersyjnie... ale chodzi o żart, który rozumiemy tylko my dwoje i z moją higieną wszystko w porządku, chociaż... podobno w każdym żarcie jest ziarnko prawdy, więc nigdy nie wiadomo!

I'm so happy we continued our baking Christmas cookies tradition this year. It's so damn hard to meet up all together during school year, that's why spending all day on mixing ingredients, trying to prevent the dough from sticking to the pin and decorating cookies with too big amount of pink coloured sugar, makes me strangely excited. 
Christmas Eve is tommorow, but I've already managed to exchange gifts with some of my friends. This year people decided to make my book collection wider (well, my bookshelf wasn't enough even without new arrivals). I've got 'Contemporary Archotecture' - which is an incredibly interesting album, showing the most spectacular modern buildings all around the world and also 'Who do you think you are' - written by Alice Munro (who's got the Nobel Prize). But the award for the most creative Christmas gift goes to my imaginative boyfriend who got me... a toothbrush (with a photo of his face sticked to it). May sound a bit controversive, like he tried to suggest something, right? but ye, it's all about our inside joke and I'm the only one who gets it. So my teeth are probably all right... But I heard there is a tiny bit of truth in every joke, so I never know!